1 lipca 2015

#3 Gwiazd naszych wina-John Green


Hazel choruje na raka i nie rozstaje się ze swoją butlą tlenową . Mama pewnego dnia stwierdza , że jej córka ma depresję i zapisuje córkę do grupy wsparcia prowadzonej przez faceta z przebytym nowotworem jąder w piwnicy kościoła . Tam dziewczyna poznaje Augustusa - jednonogiego chłopaka , który trzyma w ustach niezapalone papierosy , kontempluje nad sensem bytu jednonogich prawiczków względem kompletnych kończynowo ludzi . Hazel zaprzyjaźnia się z nim i za sprawą niedokończonej książki niejakiego van Houtena zakochuje się w nim . Mimo iż czas i śmierć doganiają ich szybciej niż oni uciekają to starają się żyć każdą chwilą , tak jakby ona mogła normalnie oddychać , a on nie miał kostniakomięsaka...


Nie wiem jak wyrazić moje uczucia wobec tej książki,bo fenomenalna,niezwykła,majstersztyk to dużo,dużo za mało.Ryczałam przy niej jak bóbr , śmiałam się jak dziecko i krzyczałam , żeby nie stało się to co się niestety stało . Ta książka wstrząsnęła mną tak , że musiałam po niej odreagować jakiś tydzień-nie potrafiłam się zabrać za kolejną . Nawet pisząc teraz tę recenzję chce mi się płakać...

Czasami trafiasz na książkę, która przepełnia cię dziwną ewangeliczną gorliwością oraz niezachwianą pewnością, że roztrzaskany na kawałki świat nigdy już nie będzie stanowił całości, dopóki wszyscy żyjący ludzie jej nie przeczytają. Ale są też dzieła takie jak to, o których możesz opowiadać innym, książki tak rzadkie i wyjątkowe, i twoje, że dzielenie się nimi wydaje się niemalże zdradą.
 "Gwiazd naszych wina" to moje pierwsze spotkanie z twórczością Jonathana Greena. Sięgnęłam po nią gdyż ostatnio dużo było szumu na temat filmu i postanowiłam przed jego obejrzeniem przeczytać książkę. Myślałam , że to będzie denna książka o kolejnych dzieciakach z rakiem , która w ogólnym zamierzeniu miała wzruszyć.Jakże ja się pomyliłam...Już od pierwszych stron wiedziałam,że będzie to książka przełomowa w moim życiu.Nie jest to opowiastka o biednej,małej dziewczynce kruchej jak porcelana,leżącej cały czas w szpitalu. To opowieść o mocno narysowanej bohaterce , która dzięki charyzmatycznemu i lubiącemu metafory Augustusowi Watersowi-przyjacielowi przez raka-staje się dojrzałą i cieszącą się każdym dniem Hazel Grace,która mimo butli z tlenem i żyłek w jej nosie uwierzyła w końcu w swoje wewnętrzne piękno.
- Okay - powiedział, gdy minęła cała wieczność. - Może "okay" będzie naszym "zawsze".
- Okay - zgodziłam się.
Boże , ta książka wciąż wywołuje we mnie tyle emocji - nie mogę się wciąż pogodzić z zakończeniem.Ponadto John Green zręcznie ukartował całą historię z  van Houtenem . Tak jak jego książka urywa się wpół zdania tak samo jest z "Gwiazd naszych wina"-nie wiadomo co się stało z Hazel,Izaakiem ani samym van Houtenem . Ale historię trzeba kiedyś skończyć - nawet jeśli trzeba wtedy pozostawić setki pustych stron...

Chyba najbardziej wzruszającymi momentami były przedpogrzebowa przemowa Hazel oraz list,który Hazel dostaje pod koniec książki. Musiałam kilka razy zamykać książką i się wypłakać , bo litery rozmazywały mi się przed oczami.To nie jest zwykła książka-nie opowiada tylko o tragedii dziecka z rakiem-to opowieść o pięknie i brzydocie życia , o tym , że przed każdą tęczą musi spaść deszcz. Jest w niej tyle prawdy,tyle wspaniałych sentencji...Moim zdaniem John Green jest jednym z najlepszych pisarzy . W genialny sposób połączył zabawne dialogi przyćmiewające prawdziwy , tragiczny wydźwięk książki z tym co w książce najważniejsze - niepowtarzalnością .

Wydawało się, że to było całe wieki temu, jakbyśmy przeżyli krótką, ale mimo to nieskończoną wieczność. Niektóre wieczności są większe niż inne.
Co do ulubionej postaci - oczywiście Gus . Zakochałam się w nim jak Hazel . Tak łatwo potrafił rozśmieszyć lub wzruszyć . Mimo nieuleczalnej choroby żył jak każdy normalny człowiek - nie dziubał losu łyżeczką tylko zagarniał garściami . Uwielbiałam jego sposób bycia , jego zakochanie w Hazel i troska o nią . Czarne chmury wisiały nad jego głową,ale on widział je jak białe.

Polecam tę książkę każdemu kogo spotkam . Można w niej odnaleźć siebie , rozrywa serce żeby wlać w nie zmianę . Ja po jej lekturze stałam się zupełnie innym człowiekiem . Inaczej patrzę na życie i staram się nie marnować ani chwili i podążać za marzeniami . Bo co się stanie , jeśli i mnie spotka tragedia nowotworu? Ile będę miała czasu , żeby spełnić to , co odkładałam na później ? Naprawdę,"Gwiazd naszych wina" zmieni was nie do poznania . Tę powieść stawiam w moim umyśle - co do tej pory się nigdy nie zdarzyło-obok Harry'ego Pottera . Dziękuję panu Johnowi Greenowi za to,co mi dał dzięki opisaniu losów Hazel i Augustusa.

-Nie zabijają, dopóki ich nie zapalisz - powiedział, kiedy samochód zatrzymał się przy nas. - A ja nigdy żadnego nie zapaliłem. Widzisz, to metafora: trzymasz w zębach czynnik niosący śmierć, ale nie dajesz mu mocy, by zabijał.

Co do filmu powiem jedno-jest tak samo genialny jak książka.

10+/10

Brak komentarzy:

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.