3 sierpnia 2017

#127 Amerykańscy Bogowie-Neil Gaiman

Dziwna, a zarazem przyciągająca. Trudna, a jednocześnie prosta. Ciężka, a tak jakby lekka. O złu i dobru łączących się w jedno. O ludziach i bogach , którzy coraz częściej zapominają o swoich prawdziwych relacjach. Szukasz czegoś osobliwego i niepowtarzalnego - poznaj Cienia i razem z nim wyrusz obrabować bank, a potem na przejażdżkę, żeby uratować mityczny światek.

Po trzech latach spędzonych w więzieniu Cień ma wyjść na wolność. Ale w miarę jak do końca odsiadki pozostają tygodnie, godziny, minuty, sekundy, czuje narastający niepokój. Na dwa dni przed zakończeniem wyroku, jego żona, Laura, ginie wypadku samochodowym w tajemniczych okolicznościach – wszystko wskazuje na zdradę małżeńską. Oszołomiony Cień powraca do domu, gdzie spotyka tajemniczego Pana Wednesday, twierdzącego, iż jest uchodźcą wojennym, byłym bogiem i królem Ameryki. Razem wyruszają oni w niesamowitą podróż przez Stany, rozwiązując zagadkę morderstw, które co zimę są dokonywane w małym amerykańskim miasteczku. Jednak podąża za nimi ktoś, z kim Cień musi zawrzeć pokój... 

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Neila Gaimana (nie licząc pośredniego, kiedy to po obejrzeniu "Koraliny" w wieku 9 lat prawie się popłakałam i nie mogłam zasnąć) i powiem szczerze, że nie byłam przygotowana na to, co zaserwuje mi autor. Jest to książka tak oryginalna , tak przemyślana i niepowtarzalnie napisana, że aż trudno uwierzyć, iż to wszystko powstało w umyśle jednego człowieka.Czytając "Amerykańskich Bogów" miałam wrażenie, że przenoszę się do jakiegoś niemożliwego miejsca, mimo iż akcja dzieje się w świecie rzeczywistym. Dziwność i zawiłość sprawiają, że mimo iż czytanie tej książki jest dość ciężkie i chwilami wyczerpujące dla mózgu, to coś sprawia, że chce się dalej zagłębiać w tę niezwykłą historię.

Już sam główny bohater, którego imię brzmi po prostu Cień rozpoczyna otoczkę książki z grubej rury. Siedzi w więzieniu, ma zaraz wyjść, ale ginie mu żona, zostaje wciągnięty w grę Wednesdaya , a on co? Nic! To jest najdziwniejsze, a jednocześnie najciekawsze, bo jeszcze nie spotkałam się z tak dziwnym, osobliwym i niejednoznacznym bohaterem. Cień nie jest nieczuły czy bezpłciowy, ale po prostu nie okazuje żadnych skrajnych emocji, tylko przyjmuje wszystko na sucho i robi to, co trzeba. Złamany przez życie za kratkami, śmierć ukochanej, która nie była do końca wierna tworzą z niego postać ani złą, ani dobrą, gdyż robi on zarówno złe jak i dobre rzeczy. Bo niby pomaga Wednesayowi, staremu bogu próbującemu walczyć z nowym porządkiem, ale robi to w mało pozytywny sposób- zdobywając pieniądze z napadów czy lekkomyślnie grając w szachy z bogiem , który zapowiada mu śmierć. Cienia jednocześnie się lubi i nie rozumie, bo większość jego decyzji jest z tego typu, których normalny człowiek w życiu by nie podjął.

Jeśli już zagłębiamy się w tę krainę przemyślanego absurdu, to trzeba powiedzieć, że wyobraźnia Neila Gaimana jest po prostu niepojętna i chyba nieskończona. Tej książki nie da się przewidzieć, ta historia rządzi się własnymi prawami. Myślisz , że ta postać zrobi to czy tamto? Bum! Ginie pod kołami samochodu pojawiającym się znikąd. Może niedokładnie takie sceny, ale mniej więcej tak to wygląda. Sytuacje przedstawione w "Amerykańskich Bogach" są nieprawdopodobne i tak dziwne, że niekiedy trzeba dwa razy czytać ten sam fragment. I co najważniejsze , pod tą całą przedziwną otoczką kryje się niezwykłe przesłanie. Cała ta wojna między starymi bogami (Odynem, Thorem itd...) oraz nowymi (Pieniądz, Media) jest świetnym komentarzem dzisiejszego społeczeństwa. Nawet jak nie ma wojny, to jednak zawsze jakaś jest , gdzieś ukryta. I zawsze , gdy coś nowego wkracza na rynek, to stare nie daje się tak łatwo wygryźć i zaczyna się burzyć. A burza bywa zabójcza...

"Amerykańscy Bogowie" są też pełni najróżniejszych alegorii i symboli tak sprytnie wplecionych w całą historię, że czytelnik dostrzega złożoność i kompatybilność poszczególnych wątków po skończeniu lektury. Na przykład pasja Cienia do sztuczek z monetami. Uczy się on coraz to nowszych sposobów oszukiwania i stwarzania tej "magii". Bardzo łatwo odnieść to do życia i egzystencji starych bogów. Znikają w jednej dłoni nowego pokolenia jako cent, a pojawiają się silniejsze w drugiej , jako ćwierćdolarówka. Wszystko zależy od tego , kto będzie sterował dłońmi. Tak samo w przypadku imion, które mają ukryte znaczenie. Weźmy na przykład Cień - zawsze za kimś podąża i jest traktowany drugorzędnie.Wednesday -w środę czcimy Odyna, który w mitologii anglo-saksońskiej nosi imię Woden. Wszystko tu jest przemyślanie co do milimetra i co do przecinka. Naprawdę, winszuję panu Gaimanowi za jego wyobraźnię i konsekwentność w tworzeniu historii.

Podsumowując . "Amerykańcy Bogowie" to nie jest książka na jedno posiedzenie. To książka, która trochę męczy mózg, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Po trzech-czterech rozdziałach będziecie musieli sobie zrobić przerwę, bo ten świat jest mega przemyślany, ale też mega zagmatwany. Jest to z pewnością arcydzieło, do którego trzeba się zebrać w sobie i przygotować na intensywny proces myślowy podczas lektury. Neil Gaiman stworzył bohatera nieoczywistego, który jest trudny do opisania jako dobry lub zły. Ponadto w tym świecie da się doszukać różnych odniesień do rzeczywistości. Już dawno nie byłam tak zmęczona po lekturze, ale jednocześnie nie miałam takiej nieodpartej świadomości , że przeczytałam coś wspaniałego, coś co jeszcze nie wiem jak, ale wpłynie na moje postrzeganie świata. Polecam , ale nie na lekką lekturę. To książka, do której trzeba nieco dorosnąć i przygotować się na to, że szare komórki będą dość intensywnie pracowały.




Tytuł oryginału : American Gods
Autor : Neil Gaiman
Stron : 608
Z serii : -
Wydawnictwo : MAG
Ocena : 9/10

Brak komentarzy:

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.