14 lipca 2015

#29 Intruz-Stephenie Meyer


Świat został opanowany przez niewidzialnego wroga. Najeźdźcy przejęli ludzkie ciała oraz umysły i wiodą w nich normalne życie. Jedną z ostatnich niezasiedlonych, wolnych istot ludzkich jest Melanie. Wpada jednak w ręce wroga, a w jej ciele zostaje umieszczona dusza o imieniu Wagabunda. Intruz bada myśli poprzedniej właścicielki ciała w poszukiwaniu śladów prowadzących do reszty rebeliantów...[opis z tyłu książki]


Do przeczytania tej książki zachęciła mnie mama.Oglądałam film dwa lata temu i pamiętam,że nawet mi się podobał,więc koniec końców sięgnęłam po papierową jego wersję.Zniechęciło mnie nieco to,że autorką jest pani Meyer znana ze "Zmierzchu:,który dla mnie jest jednym z największych fiask w dziejach literatury.Zaczęłam go czytać,ale przestałam po jakiś 50 stronach.I przy "Intruzie" przeżyłam szok.Ta książka jest tak piękna w swej wymowie i tak niezwykła,że jestem w stanie zapomnieć o porażce "Zmierzchu".

Ogólnie rzecz ujmując książka była naprawdę ciekawa i wciągająca,ale to nie było jeszcze to.Momentami książka gnała jak szalona,a potem zatrzymywała się na jakimś powolnym i obfitym w metafory wydarzeniu.Najbardziej podobały mi się te kawałki,gdzie Melanie i Wagabunda rozmawiały ze sobą na temat ich dalszej egzystencji.Było to piękne i odrobinkę wzruszające,że przybysz z kosmosu,który powinien zniszczyć Melanie tak naprawdę ją pokochał i był gotowy oddać swoje życie za jej szczęście.I-moim zdaniem-było za mało Iana.Nie chodzi mi tu wcale o zbliżenia z Wandą,ale o jego historię albo jakieś głębsze wyznania czy reakcje.Jared był pod tym względem bardzo dobrze zarysowany-choć przewidywalny.Podsumowując fabuła jest oryginalna i intrygująca,choć z małymi rysami.Postacie naprawdę mnie zafascynowały,ta sprzeczność Wagabundy i Melanie,które koniec końców stają się nierozłączne.Ponadto Ian,Bożę,Ian.Rzadko kiedy zdarza mi się zakochać w postaci z książki,ale tu nie mogło być inaczej.Jedynym do czego mogę się przyczepić jest taka dziwna przewidywalność Jared'a.Ale nie raziło mnie to aż tak,aby zabrać punkt.

Każde z nas ma w sobie trochę dziecka, czy tego chcemy, czy nie

"Intruz" wciągnął mnie mimo męczącej czcionki,ale ani razu nie zakręciła mi się łza w oku.Jednak postać Jeba wszystko uratowała-mimowolnie uśmiechałam się czytając jego żarty.W sumie mogę zachwalać tę książkę,ale mówiąc szczerze-słysząc tyle wspaniałych opinii na internecie spodziewałam się,że wbije mnie ona w ziemię.Tak się jednak nie stało.Dobra,a teraz plusy.Mnóstwo życiowych sytuacji oraz naprawdę ciekawie poprowadzona narracja-z pozycji nie człowieka,lecz istoty z kosmosu.Ponadto możemy też poznać ludzką psychologię-jest tu taka różnorodność charakterów,że każdy odnajdzie siebie w jakieś postaci.W ostatecznym rozrachunków plusów i minusów.książka wyszła na duży plus.

Kto wie, czy na tej planecie każda radość nie musiała być okupiona taką samą ilością bólu, jak gdyby istniała jakaś tajemna waga, której szale zawsze były równe.
"Intruza" polecam wszystkim-spodoba się zarówno chłopakom jak i dziewczynom.Klasyfikacją wiekową powinno być co najmniej 13+.Dlaczego?Ponieważ,aby bardziej poznać i naprawdę zrozumieć "Intruza" trzeba choć trochę dojrzałości i obycia z literaturą.Nie jest to książka dla tych,którzy dopiero co czytać zaczynają czy gustują w prostych i niezawiłych powieściach.Ja osobiście nie żałuję tej lektury i mimo drobnych mankamentów mogę orzec,że to książka z wyższej półki.

8/10

Brak komentarzy:

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.