23 czerwca 2015

#1 Papierowe miasta-John Green


Qentin zwany Q wiedzie nudne życie typowego licealisty.Ma jednego najlepszego przyjaciela i dziewczynę na oku...dziewczynę,z którą znalazł zwłoki mężczyzny,kiedy oboje byli dziećmi.Margo zaczęła własne dochodzenie w tej sprawie,jednak Quentin niespecjalnie był tym zainteresowany.I tak Margo zaczęła się od niego dosuwać,aż ich kontakt ograniczył się do przelotnych uśmiechów na korytarzach.Gdy jednak pewnej nocy Margo prosi Q o pomoc,uczucie odżywa w nim.Margo jednak zabiera go na przejażdżkę zemsty z rybami,ogolonymi brwiami i kompromitującymi zdjęciami.Po tym incydencie Margo po prostu znika zostawiając Quentinowi wskazówki.Chłopak wraz z przyjaciółmi postanawia ją odnaleźć...


Po przeczytaniu "Gwiazd naszych wina" nie mogłam nie sięgnąć po kolejną pozycję twórczości Johna Greena.I na szczęście nie zawiodłam się.Może i "Papierowe miasta" nie dorównuje moim uczuciom po lekturze historii Augustusa i Hazel,ale nieźle się przy niej naśmiałam.Powieść jest bogata w zabawne dialogi i sentencje,przy których wybuchałam śmiechem.Ponadto do gustu przypadła mi postać Bena.Niby przeciętna i drugoplanowa,a jednak coś mnie w nim ujęło.Q i Radar cały czas mu dogryzali,a on i tak stawiał na swoim.Zresztą lubię to w takich bohaterach-nie zwracają uwagi na opinię innych.

- Ben, znalezienie ci partnerki na bal jest tak poważnym problemem, że rząd Stanów Zjednoczonych uważa, iż nie sposób rozwiązać go na drodze dyplomatycznej i konieczne jest użycie siły.
Kim jest Margo?To szalona dziewczyna,która nie słucha rodziców,czyta poezję i sucha starych płyt.Dawniej przyjaźniła się z Quentinem,ale ich drogi się rozeszły.Od tamtej pory stara się czerpać z życia garściami.Lubi robić rzeczy,które niekoniecznie są zbyt mądre-chodzi po parapetach,ucieka z domu i rzuca rybami w okna.Już dawno nie spotkałam się z postacią tak charyzmatyczną jak Margo Spiegelman.Polubiłam ją już od samego początku,a na samym końcu to już w ogóle miałam ochotę wejść w książkę i ją poznać.

W moim odczuciu przesłaniem tej książki nie miało być wcale oddanie miłości.Tu chodziło o przyjaźń.John Green pokazał,jak wierni potrafią być przyjaciele,jeśli chodzi o coś naprawdę poważnego i jak poprzez szaleństwo i spontaniczne decyzje ta przyjaźń się umacnia.Jak każda książka J.Greena "Papierowe miasta" są bogate w mnóstwo prawd życiowych i cytatów,które odnoszą się do naszej codzienności.

Moje dni nacechowane były przyjemną identycznością. Zawsze to lubiłem: lubiłem rutynę. Lubiłem czuć się znudzony. Nie chciałem tego, ale to lubiłem.
Papierowe miasta to książka jedyna w swoim rodzaju-połączenie komedii z kryminałem.Ponadto czcionka jest przyjemna i przeczytałam ją w niecałe dwa dni.Do czego mogę się przyczepić?Okładka.Mówiąc szczerze-jest okropna.Margo wygląda ohydnie!Ale zauważyłam,że wydawnictwo Bukowy Las ma to do siebie-ma świetną książkę i rodzaj papieru,ale niezbyt trafne okładki.No i zakończenie-to ono wpłynęło na obniżenie mojej oceny.Nienawidzę zakończeń,z których nic nie wynika jak np.w Niezgodnej albo w Darze Julii.Chcę wiedzieć jak to biegło do końca.A tak właśnie było w tym przypadku.Jakby brakowało jeszcze kilku rozdziałów...

Przemiana Quentina z nudnego chłopaka w kogoś,kto potrafi zaszaleć jest czymś niezwykłym.To piękna puenta mówiąca o tym,że monotonność smuci,a branie od życia uszczęśliwia.Po lekturze "Papierowych Miast" mogę śmiało powiedzieć,że pan J.Green trafia na moja listę najlepszych pisarzy w moim życiu.Na pewno przeczytam wszystkie jego książki-nie ma innej opcji,Polecam wam tę książkę,nawet chłopakom,gdyż naprawdę można z niej dużo wynieść i przy okazji się pośmiać.


8+/10


Już niedługo film!
Mam nadzieję,że będzie tak dobry jak
"Gwiazd naszych wina"
[ Link do zwiastunu ]
*Quentina zagra odtwórca roli Isaaca w "Gwiazd naszych wina"

Brak komentarzy:

Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.