12 sierpnia 2017

Emoji Book Tag


Do zrobienia tego tagu zostałam nominowana przez Anię z outofloveforbooks.blogspot.com . Nie przedłużając (bo nie oszukujmy się-mało kto czyta te długie wstępy do tagów) zaczynajmy :
1.Książka , która rozśmiesza do łez.
Tutaj podałabym raczej cały cykl. Chodzi o Cassandrę Clare i jej świat Nocnych Łowców. Nie był to może jakiś wybitny rodzaj śmiechu (chyba przy żadnej książce nie wybuchłam takim śmiechem), ale czułam, że buzia sama mi się wykrzywia w podkówkę. Przekomarzanie Jace'a i Clary czy taka "ciapowatość" Simona mogą naprawdę poprawić człowiekowi humor.
2.Książka z najlepszą kanoniczną parą.
Tu taj miałam naprawdę ogromny dylemat. Bo Simon i Isabelle chyba byliby zbyt oczywiści, Ron i Hermiona również. Przekopałam się trochę przez moje czytelnicze stosy i znalazłam tę jedyną, tę niepowtarzalną i taką, na której myśl ciepełko zalewa moje delikatne i sentymentalne serduszko. Są to mianowicie Pressia i Bradwell z serii "Świat po wybuchu".Co prawda nie przeczytałam trzeciego tomu (bo wydawnictwo zrezygnowało z jego wydania, a co tam, przecież to tylko świetna książka), ale ja to wewnętrznie czuję - ta dwójka brutalnie naznaczonych weźmie ślub i będzie miała gromadkę apokaliptycznych dzieciątek.
3.Książka, o której masz odmienne zdanie niż inni
Zdecydowanie "Czerwona Królowa" Victorii Aveyard. Nie mówię, że to była jakaś wybitnie zła książka, ale po fali pochlebstw i brokatu wokół tej pozycji spodziewałam się, że wypadną mi drzwi w pokoju-a tu lipa. Jak dla mnie przeciętna młodzieżówka-a'la fantasy.
4.Najgorsza przeczytana książka.
"Delirium" Lauren Oliver. Jak dla mnie jest to po prostu zerżnięcie po trochu wątków z bardziej znanych czarnych wizji przyszłości i wtłoczenie ich w bardzo schematyczny romans. Ale to tylko moje zdanie i jak komuś się podobała to ok.
5.Książka, w której zwierzęta odgrywają ważną rolę.
"Ogień i Woda" oraz "Kamień i Sól" Victorii Scott. Uczestnicy szalonego wyścigu stają się właścicielami niezwykłych stworzeń, które stają się ich obrońcami. Swoją drogą-bardzo fajna i lekka lektura.
6.Książka, którą powinno się czytać zimą.
"Osobliwe i cudowne przypadki Avy Lavender". Nie wiem, jakoś tak ta melancholia tej książki pasuje mi do śnieżnego krajobrazu. Nic tylko zaparzyć kawusię , wpakować się w ciepłe skarpety, pod koc i czytać.
7.Książka w jakiś sposób związana z podróżą.
"Kroniki Imaginarium Geographica" (Ale mnie sentyment naszedł.Boziu, ja to w pierwszej klasie gimnazjum czytałam,czyli... o matko! Cztery lata temu. Ale ja już jestem stara). Tutaj bohaterowie podróżują między światami - rzeczywistym i tym za zasłoną. Ciekawa i przyjemna seria dla młodszych czytelników lubiących "Baśniobór".
8.Ta, od której wszystko się zaczęło.
Najukochańszy "Las Pafnucego". Wypożyczyłam ja mając jedenaście lat i przeczytałam chyba w niecałe dwa dni (200 stron, co prawda z obrazkami,ale 200 stron!). Potem już tylko sięgałam po kolejne i kolejne...
9.Aktualnie czytam.
"Zero zero zero" Roberta Saviano
"Przebudzenie Króla" Maggie Stiefvater.

Nominuję...nikogo. A raczej wszystkich! Odpowiadanie na tagi zawsze jest jakąś odskocznią od recenzowania, także śmiało chwytaj się i za ten !

3 sierpnia 2017

#127 Amerykańscy Bogowie-Neil Gaiman

Dziwna, a zarazem przyciągająca. Trudna, a jednocześnie prosta. Ciężka, a tak jakby lekka. O złu i dobru łączących się w jedno. O ludziach i bogach , którzy coraz częściej zapominają o swoich prawdziwych relacjach. Szukasz czegoś osobliwego i niepowtarzalnego - poznaj Cienia i razem z nim wyrusz obrabować bank, a potem na przejażdżkę, żeby uratować mityczny światek.

Po trzech latach spędzonych w więzieniu Cień ma wyjść na wolność. Ale w miarę jak do końca odsiadki pozostają tygodnie, godziny, minuty, sekundy, czuje narastający niepokój. Na dwa dni przed zakończeniem wyroku, jego żona, Laura, ginie wypadku samochodowym w tajemniczych okolicznościach – wszystko wskazuje na zdradę małżeńską. Oszołomiony Cień powraca do domu, gdzie spotyka tajemniczego Pana Wednesday, twierdzącego, iż jest uchodźcą wojennym, byłym bogiem i królem Ameryki. Razem wyruszają oni w niesamowitą podróż przez Stany, rozwiązując zagadkę morderstw, które co zimę są dokonywane w małym amerykańskim miasteczku. Jednak podąża za nimi ktoś, z kim Cień musi zawrzeć pokój... 

To moje pierwsze spotkanie z twórczością Neila Gaimana (nie licząc pośredniego, kiedy to po obejrzeniu "Koraliny" w wieku 9 lat prawie się popłakałam i nie mogłam zasnąć) i powiem szczerze, że nie byłam przygotowana na to, co zaserwuje mi autor. Jest to książka tak oryginalna , tak przemyślana i niepowtarzalnie napisana, że aż trudno uwierzyć, iż to wszystko powstało w umyśle jednego człowieka.Czytając "Amerykańskich Bogów" miałam wrażenie, że przenoszę się do jakiegoś niemożliwego miejsca, mimo iż akcja dzieje się w świecie rzeczywistym. Dziwność i zawiłość sprawiają, że mimo iż czytanie tej książki jest dość ciężkie i chwilami wyczerpujące dla mózgu, to coś sprawia, że chce się dalej zagłębiać w tę niezwykłą historię.

Już sam główny bohater, którego imię brzmi po prostu Cień rozpoczyna otoczkę książki z grubej rury. Siedzi w więzieniu, ma zaraz wyjść, ale ginie mu żona, zostaje wciągnięty w grę Wednesdaya , a on co? Nic! To jest najdziwniejsze, a jednocześnie najciekawsze, bo jeszcze nie spotkałam się z tak dziwnym, osobliwym i niejednoznacznym bohaterem. Cień nie jest nieczuły czy bezpłciowy, ale po prostu nie okazuje żadnych skrajnych emocji, tylko przyjmuje wszystko na sucho i robi to, co trzeba. Złamany przez życie za kratkami, śmierć ukochanej, która nie była do końca wierna tworzą z niego postać ani złą, ani dobrą, gdyż robi on zarówno złe jak i dobre rzeczy. Bo niby pomaga Wednesayowi, staremu bogu próbującemu walczyć z nowym porządkiem, ale robi to w mało pozytywny sposób- zdobywając pieniądze z napadów czy lekkomyślnie grając w szachy z bogiem , który zapowiada mu śmierć. Cienia jednocześnie się lubi i nie rozumie, bo większość jego decyzji jest z tego typu, których normalny człowiek w życiu by nie podjął.

Jeśli już zagłębiamy się w tę krainę przemyślanego absurdu, to trzeba powiedzieć, że wyobraźnia Neila Gaimana jest po prostu niepojętna i chyba nieskończona. Tej książki nie da się przewidzieć, ta historia rządzi się własnymi prawami. Myślisz , że ta postać zrobi to czy tamto? Bum! Ginie pod kołami samochodu pojawiającym się znikąd. Może niedokładnie takie sceny, ale mniej więcej tak to wygląda. Sytuacje przedstawione w "Amerykańskich Bogach" są nieprawdopodobne i tak dziwne, że niekiedy trzeba dwa razy czytać ten sam fragment. I co najważniejsze , pod tą całą przedziwną otoczką kryje się niezwykłe przesłanie. Cała ta wojna między starymi bogami (Odynem, Thorem itd...) oraz nowymi (Pieniądz, Media) jest świetnym komentarzem dzisiejszego społeczeństwa. Nawet jak nie ma wojny, to jednak zawsze jakaś jest , gdzieś ukryta. I zawsze , gdy coś nowego wkracza na rynek, to stare nie daje się tak łatwo wygryźć i zaczyna się burzyć. A burza bywa zabójcza...

"Amerykańscy Bogowie" są też pełni najróżniejszych alegorii i symboli tak sprytnie wplecionych w całą historię, że czytelnik dostrzega złożoność i kompatybilność poszczególnych wątków po skończeniu lektury. Na przykład pasja Cienia do sztuczek z monetami. Uczy się on coraz to nowszych sposobów oszukiwania i stwarzania tej "magii". Bardzo łatwo odnieść to do życia i egzystencji starych bogów. Znikają w jednej dłoni nowego pokolenia jako cent, a pojawiają się silniejsze w drugiej , jako ćwierćdolarówka. Wszystko zależy od tego , kto będzie sterował dłońmi. Tak samo w przypadku imion, które mają ukryte znaczenie. Weźmy na przykład Cień - zawsze za kimś podąża i jest traktowany drugorzędnie.Wednesday -w środę czcimy Odyna, który w mitologii anglo-saksońskiej nosi imię Woden. Wszystko tu jest przemyślanie co do milimetra i co do przecinka. Naprawdę, winszuję panu Gaimanowi za jego wyobraźnię i konsekwentność w tworzeniu historii.

Podsumowując . "Amerykańcy Bogowie" to nie jest książka na jedno posiedzenie. To książka, która trochę męczy mózg, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Po trzech-czterech rozdziałach będziecie musieli sobie zrobić przerwę, bo ten świat jest mega przemyślany, ale też mega zagmatwany. Jest to z pewnością arcydzieło, do którego trzeba się zebrać w sobie i przygotować na intensywny proces myślowy podczas lektury. Neil Gaiman stworzył bohatera nieoczywistego, który jest trudny do opisania jako dobry lub zły. Ponadto w tym świecie da się doszukać różnych odniesień do rzeczywistości. Już dawno nie byłam tak zmęczona po lekturze, ale jednocześnie nie miałam takiej nieodpartej świadomości , że przeczytałam coś wspaniałego, coś co jeszcze nie wiem jak, ale wpłynie na moje postrzeganie świata. Polecam , ale nie na lekką lekturę. To książka, do której trzeba nieco dorosnąć i przygotować się na to, że szare komórki będą dość intensywnie pracowały.




Tytuł oryginału : American Gods
Autor : Neil Gaiman
Stron : 608
Z serii : -
Wydawnictwo : MAG
Ocena : 9/10
Szablon stworzony z przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.